Martin Chiniewicz: Nie mamy prawa narzekać

Świeżo po meczu, Andrzej Paszkowski i Martin Chiniewicz. Panowie, pierwszy mecz eliminacji VW Beach Pro Tour Futures Warsaw by ORLEN Paliwa, trochę rollercoaster, ale jednak zimna krew zachowana w tie-breaku. No, a tutaj wcale nie było tak ciężko, blisko w tym drugim meczu.
Andrzej Paszkowski
: Goniliśmy, jak mogliśmy. Były zrywy z naszej strony, jednak czegoś zabrakło. Rywale troszkę lepiej zagrali. Dokładniej grali przede wszystkim na wystawie, może też w przyjęciu. W zagrywce myślę, że było równo. Koniec końców za późno zaczynaliśmy finisze, żeby złapać kontakt.

Pogoda nie rozpieszczała. To był rollercoaster pogodowy. Było słonecznie w pierwszym meczu, w tym drugim padało i też to wam mocno utrudniało grę.
Martin Chiniewicz
: Warunki były równe, dla obu zespołów. Tak, jak Andrzej powiedział, wystawa mogłaby być trochę bardziej dokładna z mojej strony. Piłki były nasiąknięte wodą. Jednak trochę inaczej wystawia się przy słonecznej pogodzie. Jednak nie mamy prawa narzekać. W końcu i w tym meczu wyszło słońce. Fajna atmosfera zrobiła się na trybunach. Goniliśmy, goniliśmy, ale jednak zabrakło trochę jakości.

Powiedzcie, czy cel minimum został w takim razie spełniony?
Andrzej Paszkowski:
Dla mnie celem minimum było tutaj zagrać. Później wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Fantastycznie grało się dzisiaj. To mój debiut na arenie międzynarodowej. Fantastyczna atmosfera, mimo że ludzi było mniej po tym deszczu, ale mi grało się fantastycznie. Pomimo że przegrywaliśmy, to do końca chciałem walczyć o każdy punkt.

Martin, a jak to wyglądało według ciebie? Czy ten twój wewnętrzny plan minimum został spełniony?
Martin Chiniewicz:
Wiadomo, marzyło się o tym, żeby wejść do turnieju głównego. Tym bardziej, że mieliśmy taki mały zakładzik (śmiech). Celem minimum było zagrać. Jednak czuję rozczarowanie, że nie awansowaliśmy do turnieju głównego.

Czy to dla was oznacza koniec sezonu? Wrzesień puka do drzwi. Macie jeszcze jakieś plany plażowe, czy definitywny koniec?
Andrzej Paszkowski:
Turniejów już chyba nie ma, z tego co wiem. Ja jeszcze będę sobie trenował na pewno do końca września, może nawet w październiku, jeśli pogoda pozwoli.
Martin Chiniewicz: Ja natomiast kończę na razie z siatkówką plażową, zapewne do przyszłego sezonu. Jednak, jeśli ktoś chciałby poruszać się jeszcze w styczniu, to Andrzej zaprasza do Parku Szczęśliwickiego. W święto Trzech Króli na pewno można z nim pograć i potrenować.

Partnerem wydarzenia jest Samorząd Województwa Mazowieckiego.